-
Polacy robią paliwo ze śmieci
Zespół Adama Hańderka to twórcy innowacyjnej polskiej technologii przetwarzania plastikowych odpadów na paliwa silnikowe. Zespół polskich badaczy współpracuje w ramach prób wdrażania swojego wynalazku z Przemysłowym Instytutem Motoryzacji. Rozpoczęły się już też rozmowy z potencjalnymi inwestorami. Wynalazek został już opatentowany.
Firma Technologie Recyklingu Adam Hańderek może przerobić plastikowe torebki na benzynę Pb95 i diesel. Z 1 kg odpadów jest w stanie wyprodukować litr paliwa. Deklaruje, że jest w stanie zaoferować ten swoją benzynę w cenie o 10 procent niższej, czyli około 4 złote. Paliwo było już badane przez Przemysłowy Instytut Motoryzacji (PIMOT) i okazało się, że to zwykły diesel lub benzyna.
Przełomowa technologia została już zaprezentowana na Międzynarodowej Wystawie Innowacji w Barcelonie, gdzie zdobyła nagrodę. Ekipa polskich badaczy pokazała pozyskiwanie olejów napędowych i benzyny z odpadów plastikowych, których nie można zrecyklingować. To pierwszy taki wynalazek na świecie.
Odkrycie to może rozwiązać palący problem śmieci na świecie. Co roku około 50 mln ton tworzyw sztucznych ląduje na wysypiskach śmieci i nie nadaje się do recyklingu.
Kierowcy w Warszawie mogli już zatankować benzynę z odpadów i sprawdzić jakość paliwa w zbiornikach swojego samochodu w ubiegłym tygodniu przez trzy dni podczas XXIV Międzynarodowych Targów Stacja Paliw 2017.
-
Będzie więcej fotoradarów w Polsce
Na polskich drogach pojawi się kolejnych ponad sto urządzeń rejestrujących zachowania kierujących. W grę wchodzą różne wykroczenia, nie tylko prędkość.Instytut Transportu Samochodowego wskaże Inspekcji Transportu Drogowego kolejne szczególnie niebezpieczne miejsca na polskich drogach. Ma na to pół roku. To tam stanie ponad 100 nowych fotoradarów. Umowa została właśnie podpisana. Nowe urządzenia zaczną pracować za rok.
Ma być bezpieczniej
Powód rozbudowy Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym? Liczba tragicznych wypadków na szosach. W 2018 r. na polskich drogach doszło do blisko 32 tys. wypadków, w których zginęły 2862 osoby, a 37 359 zostało rannych. Główny ich powód to nadmierna prędkość. Inspekcja twierdzi, że tam, gdzie stoją fotoradary, wypadków jest mniej.
ITS ma za zadanie przygotować metodologię i listę (ranking) wytypowanych i przeanalizowanych lokalizacji dla: stacjonarnych urządzeń rejestrujących do punktowego pomiaru prędkości, urządzeń służących do kontroli wjazdu na czerwonym świetle (oddzielnie skrzyżowania oraz przejazdy kolejowe) oraz urządzeń do odcinkowego pomiaru średniej prędkości. Chodzi o 140 nowych lokalizacji dla urządzeń, w tym 35 urządzeń rejestrujących punktowy pomiar prędkości; 50 stacjonarnych urządzeń rejestrujących średnią prędkość na określonym odcinku drogi; 40 urządzeń rejestrujących przejazd na czerwonym świetle oraz 15, które zarejestrują niestosowanie się do sygnalizacji świetlnej na przejeździe kolejowym.
Co bierze się pod uwagę przy tworzeniu rankingu?
– Liczbę i przyczyny wypadków, liczbę ofiar śmiertelnych i rannych, jak również stan dróg i obiektów użyteczności publicznej (np. szkół, przedszkoli), które wymagają szczególnych działań prewencyjnych – wylicza Marcin Ptaszyński, ekspert ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego.
ITS oceni także 247 lokalizacji urządzeń w miejscach, w których dziś działają.
W ciągu dwóch lat na wszystkich polskich drogach pojawi się 358 nowych urządzeń rejestrujących wykroczenia. Aż 111 z nich stanie w nowych lokalizacjach. Co na to kierowcy?
– Jeśli urządzenia stoją w uzasadnionych miejscach i są właściwie oznakowane, pretensje o to, że trzeba płacić, kierowcy powinni mieć sami do siebie – mówi „Rz” Andrzej Łukasik z Polskiego Towarzystwa Kierowców.
Dziś centrum dysponuje 431 fotoradarami, 30 urządzeniami do odcinkowego pomiaru średniej prędkości oraz 29 mobilnymi urządzeniami rejestrującymi prędkość, pracującymi w szczególnie niebezpiecznych miejscach na polskich drogach.
Jak sobie radzi? W 2018 r. zweryfikowano 1265 tys. naruszeń (w tym 42 tys. naruszeń dotyczących niestosowania się do sygnału świetlnego oraz 134 tys. naruszeń ujawnionych przez odcinkowy pomiar prędkości). Na ich podstawie – po odrzuceniu spraw nienadających się do dalszego procedowania (np. pojazd cudzoziemca, nieczytelność zdjęcia, karetka na sygnale, niepełne dane właściciela z Centralnej Ewidencji Pojazdów) – wygenerowano 999 tys. wezwań do właściciela pojazdu oraz wystawiono łącznie 432 tys. mandatów.
Płaczą i płacą
Najwięcej kierowców ukarano za przejazd na czerwonym świetle. Największe przekroczenie prędkości zarejestrowane w ub.r. przez fotoradar odnotowano w miejscowości Załuzie. Kierowca miał na liczniku 221 km/h. Przekroczył więc dozwoloną prędkość o 161 km/h.
-
mPojazd już działa – dowód rejestracyjny i OC w smartfonie
W aplikacji mObywatel uaktywniła się nowa pozycja – mPojazd, która umożliwia przechowywanie w telefonie cyfrowych kopii dowodu rejestracyjnego i polisy OC.
Aplikacja mObywatel została zaktualizowana, a wraz z pomniejszymi zmianami, zostało umożliwione dodanie do niej danych dowodu rejestracyjnego i potwierdzenia posiadania ubezpieczenia OC. Żeby móc skorzystać z tej opcji, należy mieć założony Profil Zaufany. Wtedy będzie możliwe ściągnięcie z państwowych baz danych informacji zawartych w dowodzie rejestracyjnym, polisie OC i karcie pojazdu. Niezależnie od tego, czy jesteśmy jego właścicielem czy współwłaścicielem, dotyczące go dokumenty będziemy mogli przechowywać w telefonie. Do aplikacji nie da się zaimportować danych samochodów wypożyczonych, leasingowych czy firmowych – w tym wypadku nadal może okazać się przydatne wożenie ze sobą dokumentów wozu.
W apce mObywatel będzie można więc sprawdzić dane pojazdu, czyli jego markę i model, rok produkcji, numer rejestracyjny, numer VIN, a nawet termin badania technicznego. Mało tego – kiedy będzie się on zbliżał, mPojazd poinformuje nas o tym, żebyśmy nie przegapili daty przeglądu. Notyfikacja pojawi się 30 dni przed wyznaczonym terminem. Podobną informację otrzymamy, kiedy kończyć nam się będzie polisa OC. Oprócz tego w smartfonie będziemy mieli dostęp do nazwy ubezpieczenia, serii i numeru polisy, jej okresu i wariancie, jaki wybraliśmy. Inną przydatną rzeczą może być opcja przekazania danych naszej polisy OC innemu użytkownikowi aplikacji mObywatel. Taka potrzeba może zaistnieć podczas jakiejś stłuczki, choć prawdopodobieństwo, że drugi uczestnik zdarzenia będzie korzystać z cyfrowych dokumentów, jest pewnie dość niskie.
Odkąd jako kierowcy nie jesteśmy prawnie zobowiązani do tego, by wozić ze sobą dowód rejestracyjny samochodu i potwierdzenie posiadania ubezpieczenia OC, sens dołączania tych dokumentów do aplikacji mObywatel jest niewielki. Policjanci podczas kontroli drogowej sami mogą sprawdzić wszystkie nasze dane. mPojazd może się przydać w scenariuszu, o którym wspomniałem powyżej – kiedy nie zabieramy już ze sobą dokumentów auta, a przydarzy nam się jakiś niegroźny wypadek, i trzeba będzie „na szybko” wypełnić dokumenty.
-
Trzycilindrowce odchodzą do lamusa
Czy zastanawiali się Państwo po co skonstruowano trzycylindrowy silniczek o pojemności 1,0 (grupa VW) lub 1,2 (grupa PSA)? Odpowiedź jest prosta… DLA UZYSKANIA WIRTUALNYCH NORM EMISJI DWUTLENKU WĘGLA.
Emisja CO2 jest (w przypadku sprzedaży samochodu na Zachodzie) ogromne ważna i to od emisji zależy wiele zwyżek/zniżek jakie otrzymuje nabywca. Stąd też jest niezmiernie istotne, aby model miał minimalną emisję CO2. Ponieważ zaś emisja jest wartością wynikającą z ilości spalonego paliwa (Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu podaje, że spalenie 1 l benzyny generuje powstanie 2370g CO₂, a spalenie 1 l oleju napędowego – 2650 g CO₂), ważne stało się opracowanie silników zużywających minimalne ilości paliwa. Oczywiście nie ma w tym nic złego, ale prace konstrukcyjne nie poszły jedynie w kierunku budowy silników ekologicznych i ekonomicznych do danego typu pojazdu, ale w kierunku budowy silników… mieszczących się w normie!!!
-
NEDC – przyczynek powstania silników trzycylindrowych
Aby unormować emisję spalin oraz ujednolicić wskazania zużycia paliwa we wszystkich badanych pojazdach, opracowano test NEDC (New European Driving Cycle). Polega on na pokonaniu na hamowni określonej drogi ruchu, w której jest rozpędzanie, zwalnianie i jazda z określoną prędkością, a także zatrzymanie pojazdu. Dokładny schemat drogi ruchu prezentujemy poniżej.
Jak widać, aby przebyć „drogę ruchu” należy pokonać cykl miejski, trwający 780 sekund, czyli 13 minut i cykl pozamiejski trwający 400 sekund. W pierwszej części pojazd poddawany jest czterem identycznym cyklom: rozpędzanie samochodu do prędkości 15 km/h, do 32 km/h oraz do 50 km/h, a po każdym rozpędzeniu następuje trwające określony czas zatrzymanie pojazdu.
W przypadku cyklu pozamiejskiego, wymagane jest stałe rozpędzenie samochodu do 70 km/h, do 100 km/h i do 120 km/h. W tym wypadku nie ma już zatrzymywania pojazdu, a jedynym odstępstwem od stałego przyrostu prędkości jest pojedyncze zmniejszenie z prędkości 70 km/h do 50 km/h.
Test ten sprawił, że producenci rozpoczęli badania nad:
- zatrzymaniem silnika Start&Stop
- silnikami o niewielkich pojemnościach
Producentom zależało bowiem na systemie start/stop wyłączającym silnik (przypominam długotrwałe wyłączanie silnika w czasie testu) i na stworzeniu małych silników z turbodoładowaniem (przy niskich obrotach i delikatnym wzroście obrotów turbina nie wpływa na zwiększone zużycie paliwa).
To w tym celu powstały silniki 1,2 Pure Tech i 1,0 TSI. Silniki doskonałe pod względem technologicznym, ale… nie do wszystkich modeli. O ile w małym samochodzie jak Polo, up!, Ibiza, Citroen C3 czy Peugeot 208 mają one rację bytu, o tyle w Octavii, Golfie Sportsvan czy Oplu Grandland i Peugeot 3008 są jedynie przerostem „ekologicznych ambicji” nad rzeczywistością. Wprawdzie test NEDC pokonują one wzorcowo, ale podczas normalnej eksploatacji nie są ani oszczędne, ani komfortowe.
- WLTP (Worldwide harmonized Light vehicles Test Procedures) – powrót do rzeczywistości.
Od 1 września 2017 pojazdy poddawane są testowi WLTP (Worldwide harmonized Light vehicles Test Procedures), który opracowano sugerując się na warunkach bardziej zbliżonych do rzeczywistości. W efekcie powstało kilka różnic jak:
-
Wydłużenie czasu trwania testu z 20 minut do 30 minut
-
Ograniczenie postoju z niepracującym silnikiem z 25% do 13% ( z 5 minut do niecałych 4 minut mimo dłuższego testu)
-
Zwiększenie średniej prędkości całej trasy z 34 km/h do 46,6 km/h, oraz maksymalnej prędkości w czasie testu o 10 km/h (ze 121 km/h do 131 kmh)
- Temperatura w komorze testowej wynosi 14 st C (w NEDC model był bardziej nagrzany i temperatura wynosił 20-30 st C)
-
Sprawdzanie dwóch egzemplarzy jednego modelu – wersji najlżejszej o najniższych oporach (wąskie opony, ubogie wyposażenie, najmniejszy silnik) oraz najcięższej o najwyższych oporach (zazwyczaj wersja z górnej półki cenowej).
-
W przypadku NEDC test zakładał 66% w cyklu miejskim i 38% w pozamiejskim. W WLTP wartości te to odpowiednio 52% i 48%
Tak jak w przypadku testu NEDC, prezentujemy schemat testu WLTP.
Na początku sprawdzane jest zapotrzebowanie na paliwo podczas poruszania się z niskimi prędkościami. Czas trwania tej sesji to 589 sek, auto pokonuje 3 km, rozpędzając się maksymalnie do 56,5 km/h. W tym etapie testu samochód samochód stoi przez ok 26,5%.
Drugi etap to eksploatacja ze średnią prędkością. Etap ten trwa 433 s, w czasie którego auto pokonuje 4,7 km, rozpędzając się do 76,6 km/h i stojąc przez 11,1% czasu testu.
Trzeci etap sprawdza zapotrzebowanie na paliwo przy wyższych prędkościach. Próba ta trwa 455 sek. auto pokonuje dystans 7,2 km i rozpędza się do 97,4 km/h. W tym etapie testu samochód jest nieruchomy przez 6,8% trwania próby.
Ostatnim etapem jest test autostradowy. Ta część próby trwa 323 s, w tym czasie auto pokonuje 8,3 km i rozpędza się do 131,3 km/h. Samochód stoi przez 2,2 proc. czasu testu.
Wprowadzenie większego rygoru badawczego (różnice między samochodami w obu testach prezentuje poniższa tabela), zmiana charakteru trasy (mniej zatrzymania i więcej jazdy „pozamiejskiej”) oraz wymuszenie eksploatacji z wyższymi prędkościami urealnił nieco wyniki badań.
W efekcie, według cyklu WLTP samochody spalają już więcej paliwa, a dodatkowo… silniki trzycylindrowe w dużych samochodach przestają być „super ekologiczne”.
Czy trzycylindrowe silniczki znikną z rynku?
Z całą pewnością nie. Przemawiają za tym dwa aspekty.
Pierwszy to koszt wprowadzenia nowych silników na rynek (badanie laboratoryjne, projekty i produkcja) które jest bardzo kosztowne, a musi zostać zamortyzowane przez produkcję.
Drugi to… jakość i nowoczesna technologia tych silników. Musimy bowiem przyznać, że silniki te są bardzo nowoczesne i ekonomiczne/ekologiczne, a tylko stosowanie ich w dużych samochodach jest błędem.
Zapewne norma WLTP sprawi, że w kolejnych dużych samochodach, po zmianie modelowej, ten „ekologiczny żarcik” ustąpi miejsca silnikom większym.
Na zakończenie chciałem się podzielić jeszcze jedną informacją, którą zauważyłem przygotowując materiał. Otóż wraz z ograniczeniem sprzedaży Diesla, na którego od pewnego czasu jest ogromna nagonka, wzrosła emisja CO₂…
-
-
Czy zamkną MotoPark Kraków?
O tym, że w Polsce tory i inne obiekty związane z szeroko pojętą motoryzacją mają pod górkę wiemy od dawna. Ludzka życzliwość nie ominęła także Moto Parku Kraków.
Pewnie pamiętacie bardzo głośną aferę z ubiegłego roku związaną z zamknięciem Toru Poznań w trakcie Gran Turismo Polonia. Jako oficjalny powód podano generowanie zbyt dużego hałasu. Jak widać zbyt duży hałas może generować nie tylko tor i sportowe samochody. Przypomnijmy, że obiekt Moto Park Kraków to przede wszystkim miejsce doskonalenia techniki jazdy.
Właściciele obiektu udostępniali go kierowcom między innymi na „wolne treningi samochodowe„. Jak poinformowała nas Pani Agnieszka Król z Moto Park Kraków, odbywały się one średnio raz w miesiącu przez mniej więcej 2 godziny! Niestety dla jednego z życzliwych sąsiadów Moto Parku to i tak zbyt dużo. Właśnie dlatego podjęto decyzję o wstrzymaniu organizacji „wolnych treningów”.
Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom okolicznych mieszkańców podjęliśmy (niełatwą) decyzję o wycofaniu z oferty treningów samochodowych. Osoby, które wykupiły lub otrzymały vouchery na wolne jazdy auto mają możliwość wymiany prezentu na inny produkt (na przykład przejazd supersamochodem) albo zwrot pieniędzy.
Na razie nie wiadomo czy „wolne treningi samochodowe” zostaną przywrócone. Pani Agnieszka zapewniała, że właściciele bardzo by tego chcieli, ale na chwilę obecną jest zbyt wcześnie, żeby móc to obiecać. Poinformowała nas także, że dokładają oni wszelkich starań, aby sytuację rozwiązać polubownie.
Mieszkańcy chcą zamknięcia obiektu
Niestety list protestacyjny, który ma trafić w ręce wojewody w najbliższy piątek, wnosi o znacznie poważniejsze sankcje. Możemy przeczytać w nim, że jego autor wraz z mieszkańcami, których podpisy zebrał, wnosi o natychmiastowe zakończenie działalności Moto Parku.
Swoją drogą warto zwrócić uwagę na to, że w okolicy toru zabudowań praktycznie nie ma! Jest on zlokalizowany na uboczu miasta właśnie dlatego, żeby nie zakłócać ciszy mieszkańcom. Jak widać, nawet zbudowanie takiego obiektu na odludziu nie gwarantuje spokoju.
Będziemy się bacznie przyglądać dalszemu rozwojowi sytuacji. Na razie pozostaje nam wszystkim trzymać kciuki za Moto Park Kraków. Wszak obiektów, na których w legalny sposób można się wyszaleć za kierownicą samochodu, każdego roku ubywa.
-
Volvo zadzwoni po policje gdy będziesz pijany
Volvo za każdym razem podkreśla, że najważniejsze jest bezpieczeństwo. Nie są to słowa rzucane na wiatr. Product ma ambitny plan by samochody tej marki nie powodowały wypadków. Walka z pijanymi kierowcami ma być kolejnym etapem tego planu.
Volvo już niedługo wyposaży swoje samochody w kamerki, które będą monitorowały zachowanie kierowcy. Jeżeli algorytmy wykryją, że dana osoba nie nadaje się kierowanie autem, to system będzie dzwonił po policję.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, naszym celem jest wyeliminowanie wypadków w ogóle, a nie ograniczanie przyczyn. W takim przypadku kamery będą monitorować zachowanie, które może doprowadzić do poważnych obrażeń lub śmierci.
Henrik Green, zastępca dyrektora działu rozwoju w Volvo
Powyższy wykres przedstawia proces decyzyjny. Systemy Volvo będą wyposażone w trzy typy reakcji uzależnione od zachowania kierowcy.
- W przypadku zauważenia czegoś niepokojącego, pojawi się informacja ostrzegawcza.
- Gdy systemy wykryją potencjalne zagrożenie, prędkość samochodu zostanie zredukowana.
- W przypadku wykrycia bezpośredniego zagrożenia auto się zatrzyma i zadzwoni po pomoc.
Systemy Volvo będą wykrywać między innymi takie rzeczy jak:
- senność,
- dziwne ruchy gałkami ocznymi,
- czas reakcji hamowania,
- sposób kierowania autem (np. nazwa od krawędzi do krawędzi),
- brak kierowania autem.
Systemy te mają się pojawić po roku 2020.
Muszę przyznać, że takie rozwiązanie jest bardzo odważne i radykalne. Zastanawiam się też jak taki system wpłynie na sprzedaż. Mam nadzieję, że takie systemy będą w stanie wykryć czy kierowca np. stracił przytomność a nie tylko czy jest pijany lub pod wpływem innych używek.