Motoryzacja
Informacje ze świata motoryzacji
-
Mazda SKYACTIV X
Kilkanaście miesięcy temu firma Infiniti zaprezentowała pierwszy seryjny silnik pracujący jako wersja z zapłonem samoczynnym lub iskrowym. Zrealizowano to wskutek zmiany stopnia sprężania. Dokładnie cały silnik opisywaliśmy i prezentowaliśmy w tekście PRZEŁOM W SILNIKACH SPALINOWYCH – CZYTAJ. Firma MAZDA zrealizowała podobną koncepcję, ale… nie ma skomplikowanego systemu zmiany stopnia sprężania.
SKYACTIV-X jest silnikiem nowej generacji cechującym się techniką SCCI (zapłon samoczynny sprężonej mieszanki sterowany świecą) metody tej nie stosowano nigdy wcześniej. Stanowi ona drugi krok w dążeniu Mazdy do opracowania silnika benzynowego o idealnym procesie spalania i jest technologią opracowaną wyłącznie przez Mazdę. Silnik zasilany jest benzyną, a pracuje bardzo podobnie do diesla. Komora spalania wypełniona jest bardzo ubogą mieszanką paliwowo-powietrzną, która spala się dopiero gdy w komorze wytworzy się dodatkowe ciśnienie -zbliżone do działania dodatkowego tłoka. Ciśnienie to powstaje na skutek zapłonu małej ilości bogatej mieszanki, która gromadzi się wokół klasycznej świecy zapłonowej. Zjawisko to nazywają Fireball – czyli kula ognia. Według obliczeń około 80% czasu jazdy Skyactiv-X korzysta z zapłonu samoczynnego. Konwencjonalne spalanie ma miejsce jedynie przy zimnym silniku, lub przy wysokich obrotach.
Zalety silnika SKYACTIV-X
Radykalna poprawa osiągów i czasu reakcji silnika –
Przy pojemności skokowej 2 litrów silnik SKYACTIV-X generuje moment obrotowy wyższy o co najmniej 10% niż obecny silnik SKYACTIV-G. W pewnych zakresach prędkości obrotowych moment obrotowy jest wyższy nawet o 30% (dane z sierpnia 2017, w trakcie prac rozwojowych). Co więcej, jako że przepustnica jest przez większość czasu otwarta, system ten odznacza się lepszą pierwszą reakcją na dodanie gazu – cechą silników dieslowskich, które nie posiadają przepustnicy. Z drugiej strony, silnik SKYACTIV-X rozpędza się do wysokich prędkości obrotowych równie łatwo i gładko jak typowe silniki benzynowe.
Radykalne obniżenie zużycia paliwa –
W samochodzie z silnikiem o pojemności skokowej 2 litrów system SKYACTIV-X pozwala uzyskać redukcję zużycia paliwa o 20% w porównaniu do silnika SKYACTIV-G. Jest to bardzo znaczna poprawa. Ponadto, podczas jazdy na obszarach, na których samochód przeważnie porusza się powoli, zużycie paliwa może się obniżyć nawet do 30%, dzięki wykorzystaniu spalania bardzo ubogiej mieszanki. W porównaniu do silnika MZR z roku 2008 poziom zużycia paliwa spada radykalnie, o 35- 40%. Pod względem oszczędności paliwa silnik SKYACTIV-X jest w stanie dorównać lub nawet przewyższyć parametry silnika SKYACTIV-D czyli najnowszej dieslowskiej jednostki napędowej Mazdy.
Ponieważ korzyści w tej dziedzinie są szczególnie duże przy małych obciążeniach dynamicznych, silnik ten podważa rozpowszechnione przekonanie o tym, że jednostka o dużej pojemności skokowej musi się cechować sporym zużyciem paliwa.
Zastosowanie techniki SKYACTIV-X pozwoliło radykalnie powiększyć zakres, w jakim silnik jest w stanie zapewnić doskonałą oszczędność paliwa. System cechuje się zużyciem paliwa niższym niż kiedykolwiek w wielu różnych sytuacjach drogowych, m.in. podczas jazdy miejskiej, jazdy na długich trasach drogami ekspresowymi .
Będący wyłącznym osiągnięciem Mazdy system SKYACTIV-X jest nowym typem silnika spalinowego, który łączy zalety silników benzynowego i dieslowskiego, uzyskując doskonałe wyniki w zakresie przyjazności dla środowiska, a równocześnie bezkompromisowe parametry mocy i przyśpieszeń.
-
Kary za cofanie liczników od 25 maja!
W Dzienniku Ustaw opublikowano nowelizację przepisów dotyczącą zmiany wskazań liczników samochodowych. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, niebawem na naszych oczach runie system, który przez lata służył do oszukiwania zmotoryzowanych na masową skalę.
Rewolucja od 25 maja
Cofanie liczników to plaga, z którą od lat borykają się kierowcy. Według szacunków Centralnego Ośrodka Informatyki około 20 proc. poruszających się po naszych drogach pojazdów w rzeczywistości przejechało więcej, niż wynika to ze wskazania drogomierza. Tak naprawdę skala problemu może być jeszcze większa. Urzędnicy Unii Europejskiej szacują, że średnio od 5 do 12 proc. aut w obrocie krajowym i od 30 do 50 proc. wywożonych za granicę ma cofnięty licznik. W 2018 r. Polacy sprowadzili do kraju 927 tys. pojazdów. Cofnięty licznik mogło mieć więc nawet 663 tys. z nich.
Teraz wojnę zjawisku cofania liczników wypowiedział rząd. Od soboty 25 maja 2019 r. każda nieuprawniona ingerencja w stan licznika pojazdu będzie karana. Od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności będzie groziło każdemu, kto zleci lub wykona usługę ingerencji w stan licznika. Nowelizacja określa, że w przypadkach mniejszej wagi będzie to kara grzywny lub do 2 lat pozbawienia wolności.
To mocne uderzenie w zjawisko cofania liczników, które w Polsce rozwinęło się w prężnie działającą gałąź mechaniki samochodowej. Firmy oferujące takie usługi funkcjonują dziś legalnie. Zachęcają do skorzystania ze swoich usług poprzez szyldy i strony internetowe. Wielu specjalistów oferuje nawet dojazd do klienta i wykonanie na miejscu usługi. Cena to zwykle 150 zł. Od 25 maja taka działalność będzie przestępstwem.
Dalsze zmiany
Kolejna rewolucja czeka nas 1 stycznia 2020 r. Wówczas wzmożona zostanie kontrola nad stanem liczników samochodów i motocykli. Znowelizowane przepisy określają, że w toku kontroli drogowej uprawnione do niej służby – a więc nie tylko policja – będą mogły dokonać odczytu wskazania licznika. Przepisy nakazują też kierowcy umożliwienie funkcjonariuszowi dokonanie takiej kontroli. W praktyce oznacza to umożliwienie policjantowi zajrzenia do kabiny.
Pojazdy sprowadzane zostaną poddane kontroli stanu licznika jeszcze przed ich zarejestrowaniem. Będzie mógł dokonać tego diagnosta na stacji kontroli pojazdów czy funkcjonariusz służby celno-skarbowej, policjant lub przedstawiciel innej uprawnionej do kontroli służby.
W przypadku wymiany licznika właściciel pojazdu będzie zobowiązany do pojawienia się na stacji kontroli pojazdów w ciągu 14 dni od jego wymiany w celu dokonania odczytu urządzenia. Grzywna za zaniechanie ma wynieść nawet 3 tys. zł.
Czas pokaże, czy wprowadzane właśnie zmiany zmienią obraz polskiego rynku wtórnego. Z całą pewnością utrudnią one oszukiwanie nabywców używanych aut. Dziś jest to dziecinnie proste i zupełnie bezkarne.
-
Polacy robią paliwo ze śmieci
Zespół Adama Hańderka to twórcy innowacyjnej polskiej technologii przetwarzania plastikowych odpadów na paliwa silnikowe. Zespół polskich badaczy współpracuje w ramach prób wdrażania swojego wynalazku z Przemysłowym Instytutem Motoryzacji. Rozpoczęły się już też rozmowy z potencjalnymi inwestorami. Wynalazek został już opatentowany.
Firma Technologie Recyklingu Adam Hańderek może przerobić plastikowe torebki na benzynę Pb95 i diesel. Z 1 kg odpadów jest w stanie wyprodukować litr paliwa. Deklaruje, że jest w stanie zaoferować ten swoją benzynę w cenie o 10 procent niższej, czyli około 4 złote. Paliwo było już badane przez Przemysłowy Instytut Motoryzacji (PIMOT) i okazało się, że to zwykły diesel lub benzyna.
Przełomowa technologia została już zaprezentowana na Międzynarodowej Wystawie Innowacji w Barcelonie, gdzie zdobyła nagrodę. Ekipa polskich badaczy pokazała pozyskiwanie olejów napędowych i benzyny z odpadów plastikowych, których nie można zrecyklingować. To pierwszy taki wynalazek na świecie.
Odkrycie to może rozwiązać palący problem śmieci na świecie. Co roku około 50 mln ton tworzyw sztucznych ląduje na wysypiskach śmieci i nie nadaje się do recyklingu.
Kierowcy w Warszawie mogli już zatankować benzynę z odpadów i sprawdzić jakość paliwa w zbiornikach swojego samochodu w ubiegłym tygodniu przez trzy dni podczas XXIV Międzynarodowych Targów Stacja Paliw 2017.
-
Będzie więcej fotoradarów w Polsce
Na polskich drogach pojawi się kolejnych ponad sto urządzeń rejestrujących zachowania kierujących. W grę wchodzą różne wykroczenia, nie tylko prędkość.Instytut Transportu Samochodowego wskaże Inspekcji Transportu Drogowego kolejne szczególnie niebezpieczne miejsca na polskich drogach. Ma na to pół roku. To tam stanie ponad 100 nowych fotoradarów. Umowa została właśnie podpisana. Nowe urządzenia zaczną pracować za rok.
Ma być bezpieczniej
Powód rozbudowy Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym? Liczba tragicznych wypadków na szosach. W 2018 r. na polskich drogach doszło do blisko 32 tys. wypadków, w których zginęły 2862 osoby, a 37 359 zostało rannych. Główny ich powód to nadmierna prędkość. Inspekcja twierdzi, że tam, gdzie stoją fotoradary, wypadków jest mniej.
ITS ma za zadanie przygotować metodologię i listę (ranking) wytypowanych i przeanalizowanych lokalizacji dla: stacjonarnych urządzeń rejestrujących do punktowego pomiaru prędkości, urządzeń służących do kontroli wjazdu na czerwonym świetle (oddzielnie skrzyżowania oraz przejazdy kolejowe) oraz urządzeń do odcinkowego pomiaru średniej prędkości. Chodzi o 140 nowych lokalizacji dla urządzeń, w tym 35 urządzeń rejestrujących punktowy pomiar prędkości; 50 stacjonarnych urządzeń rejestrujących średnią prędkość na określonym odcinku drogi; 40 urządzeń rejestrujących przejazd na czerwonym świetle oraz 15, które zarejestrują niestosowanie się do sygnalizacji świetlnej na przejeździe kolejowym.
Co bierze się pod uwagę przy tworzeniu rankingu?
– Liczbę i przyczyny wypadków, liczbę ofiar śmiertelnych i rannych, jak również stan dróg i obiektów użyteczności publicznej (np. szkół, przedszkoli), które wymagają szczególnych działań prewencyjnych – wylicza Marcin Ptaszyński, ekspert ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego.
ITS oceni także 247 lokalizacji urządzeń w miejscach, w których dziś działają.
W ciągu dwóch lat na wszystkich polskich drogach pojawi się 358 nowych urządzeń rejestrujących wykroczenia. Aż 111 z nich stanie w nowych lokalizacjach. Co na to kierowcy?
– Jeśli urządzenia stoją w uzasadnionych miejscach i są właściwie oznakowane, pretensje o to, że trzeba płacić, kierowcy powinni mieć sami do siebie – mówi „Rz” Andrzej Łukasik z Polskiego Towarzystwa Kierowców.
Dziś centrum dysponuje 431 fotoradarami, 30 urządzeniami do odcinkowego pomiaru średniej prędkości oraz 29 mobilnymi urządzeniami rejestrującymi prędkość, pracującymi w szczególnie niebezpiecznych miejscach na polskich drogach.
Jak sobie radzi? W 2018 r. zweryfikowano 1265 tys. naruszeń (w tym 42 tys. naruszeń dotyczących niestosowania się do sygnału świetlnego oraz 134 tys. naruszeń ujawnionych przez odcinkowy pomiar prędkości). Na ich podstawie – po odrzuceniu spraw nienadających się do dalszego procedowania (np. pojazd cudzoziemca, nieczytelność zdjęcia, karetka na sygnale, niepełne dane właściciela z Centralnej Ewidencji Pojazdów) – wygenerowano 999 tys. wezwań do właściciela pojazdu oraz wystawiono łącznie 432 tys. mandatów.
Płaczą i płacą
Najwięcej kierowców ukarano za przejazd na czerwonym świetle. Największe przekroczenie prędkości zarejestrowane w ub.r. przez fotoradar odnotowano w miejscowości Załuzie. Kierowca miał na liczniku 221 km/h. Przekroczył więc dozwoloną prędkość o 161 km/h.
-
mPojazd już działa – dowód rejestracyjny i OC w smartfonie
W aplikacji mObywatel uaktywniła się nowa pozycja – mPojazd, która umożliwia przechowywanie w telefonie cyfrowych kopii dowodu rejestracyjnego i polisy OC.
Aplikacja mObywatel została zaktualizowana, a wraz z pomniejszymi zmianami, zostało umożliwione dodanie do niej danych dowodu rejestracyjnego i potwierdzenia posiadania ubezpieczenia OC. Żeby móc skorzystać z tej opcji, należy mieć założony Profil Zaufany. Wtedy będzie możliwe ściągnięcie z państwowych baz danych informacji zawartych w dowodzie rejestracyjnym, polisie OC i karcie pojazdu. Niezależnie od tego, czy jesteśmy jego właścicielem czy współwłaścicielem, dotyczące go dokumenty będziemy mogli przechowywać w telefonie. Do aplikacji nie da się zaimportować danych samochodów wypożyczonych, leasingowych czy firmowych – w tym wypadku nadal może okazać się przydatne wożenie ze sobą dokumentów wozu.
W apce mObywatel będzie można więc sprawdzić dane pojazdu, czyli jego markę i model, rok produkcji, numer rejestracyjny, numer VIN, a nawet termin badania technicznego. Mało tego – kiedy będzie się on zbliżał, mPojazd poinformuje nas o tym, żebyśmy nie przegapili daty przeglądu. Notyfikacja pojawi się 30 dni przed wyznaczonym terminem. Podobną informację otrzymamy, kiedy kończyć nam się będzie polisa OC. Oprócz tego w smartfonie będziemy mieli dostęp do nazwy ubezpieczenia, serii i numeru polisy, jej okresu i wariancie, jaki wybraliśmy. Inną przydatną rzeczą może być opcja przekazania danych naszej polisy OC innemu użytkownikowi aplikacji mObywatel. Taka potrzeba może zaistnieć podczas jakiejś stłuczki, choć prawdopodobieństwo, że drugi uczestnik zdarzenia będzie korzystać z cyfrowych dokumentów, jest pewnie dość niskie.
Odkąd jako kierowcy nie jesteśmy prawnie zobowiązani do tego, by wozić ze sobą dowód rejestracyjny samochodu i potwierdzenie posiadania ubezpieczenia OC, sens dołączania tych dokumentów do aplikacji mObywatel jest niewielki. Policjanci podczas kontroli drogowej sami mogą sprawdzić wszystkie nasze dane. mPojazd może się przydać w scenariuszu, o którym wspomniałem powyżej – kiedy nie zabieramy już ze sobą dokumentów auta, a przydarzy nam się jakiś niegroźny wypadek, i trzeba będzie „na szybko” wypełnić dokumenty.
-
Trzycilindrowce odchodzą do lamusa
Czy zastanawiali się Państwo po co skonstruowano trzycylindrowy silniczek o pojemności 1,0 (grupa VW) lub 1,2 (grupa PSA)? Odpowiedź jest prosta… DLA UZYSKANIA WIRTUALNYCH NORM EMISJI DWUTLENKU WĘGLA.
Emisja CO2 jest (w przypadku sprzedaży samochodu na Zachodzie) ogromne ważna i to od emisji zależy wiele zwyżek/zniżek jakie otrzymuje nabywca. Stąd też jest niezmiernie istotne, aby model miał minimalną emisję CO2. Ponieważ zaś emisja jest wartością wynikającą z ilości spalonego paliwa (Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu podaje, że spalenie 1 l benzyny generuje powstanie 2370g CO₂, a spalenie 1 l oleju napędowego – 2650 g CO₂), ważne stało się opracowanie silników zużywających minimalne ilości paliwa. Oczywiście nie ma w tym nic złego, ale prace konstrukcyjne nie poszły jedynie w kierunku budowy silników ekologicznych i ekonomicznych do danego typu pojazdu, ale w kierunku budowy silników… mieszczących się w normie!!!
-
NEDC – przyczynek powstania silników trzycylindrowych
Aby unormować emisję spalin oraz ujednolicić wskazania zużycia paliwa we wszystkich badanych pojazdach, opracowano test NEDC (New European Driving Cycle). Polega on na pokonaniu na hamowni określonej drogi ruchu, w której jest rozpędzanie, zwalnianie i jazda z określoną prędkością, a także zatrzymanie pojazdu. Dokładny schemat drogi ruchu prezentujemy poniżej.
Jak widać, aby przebyć „drogę ruchu” należy pokonać cykl miejski, trwający 780 sekund, czyli 13 minut i cykl pozamiejski trwający 400 sekund. W pierwszej części pojazd poddawany jest czterem identycznym cyklom: rozpędzanie samochodu do prędkości 15 km/h, do 32 km/h oraz do 50 km/h, a po każdym rozpędzeniu następuje trwające określony czas zatrzymanie pojazdu.
W przypadku cyklu pozamiejskiego, wymagane jest stałe rozpędzenie samochodu do 70 km/h, do 100 km/h i do 120 km/h. W tym wypadku nie ma już zatrzymywania pojazdu, a jedynym odstępstwem od stałego przyrostu prędkości jest pojedyncze zmniejszenie z prędkości 70 km/h do 50 km/h.
Test ten sprawił, że producenci rozpoczęli badania nad:
- zatrzymaniem silnika Start&Stop
- silnikami o niewielkich pojemnościach
Producentom zależało bowiem na systemie start/stop wyłączającym silnik (przypominam długotrwałe wyłączanie silnika w czasie testu) i na stworzeniu małych silników z turbodoładowaniem (przy niskich obrotach i delikatnym wzroście obrotów turbina nie wpływa na zwiększone zużycie paliwa).
To w tym celu powstały silniki 1,2 Pure Tech i 1,0 TSI. Silniki doskonałe pod względem technologicznym, ale… nie do wszystkich modeli. O ile w małym samochodzie jak Polo, up!, Ibiza, Citroen C3 czy Peugeot 208 mają one rację bytu, o tyle w Octavii, Golfie Sportsvan czy Oplu Grandland i Peugeot 3008 są jedynie przerostem „ekologicznych ambicji” nad rzeczywistością. Wprawdzie test NEDC pokonują one wzorcowo, ale podczas normalnej eksploatacji nie są ani oszczędne, ani komfortowe.
- WLTP (Worldwide harmonized Light vehicles Test Procedures) – powrót do rzeczywistości.
Od 1 września 2017 pojazdy poddawane są testowi WLTP (Worldwide harmonized Light vehicles Test Procedures), który opracowano sugerując się na warunkach bardziej zbliżonych do rzeczywistości. W efekcie powstało kilka różnic jak:
-
Wydłużenie czasu trwania testu z 20 minut do 30 minut
-
Ograniczenie postoju z niepracującym silnikiem z 25% do 13% ( z 5 minut do niecałych 4 minut mimo dłuższego testu)
-
Zwiększenie średniej prędkości całej trasy z 34 km/h do 46,6 km/h, oraz maksymalnej prędkości w czasie testu o 10 km/h (ze 121 km/h do 131 kmh)
- Temperatura w komorze testowej wynosi 14 st C (w NEDC model był bardziej nagrzany i temperatura wynosił 20-30 st C)
-
Sprawdzanie dwóch egzemplarzy jednego modelu – wersji najlżejszej o najniższych oporach (wąskie opony, ubogie wyposażenie, najmniejszy silnik) oraz najcięższej o najwyższych oporach (zazwyczaj wersja z górnej półki cenowej).
-
W przypadku NEDC test zakładał 66% w cyklu miejskim i 38% w pozamiejskim. W WLTP wartości te to odpowiednio 52% i 48%
Tak jak w przypadku testu NEDC, prezentujemy schemat testu WLTP.
Na początku sprawdzane jest zapotrzebowanie na paliwo podczas poruszania się z niskimi prędkościami. Czas trwania tej sesji to 589 sek, auto pokonuje 3 km, rozpędzając się maksymalnie do 56,5 km/h. W tym etapie testu samochód samochód stoi przez ok 26,5%.
Drugi etap to eksploatacja ze średnią prędkością. Etap ten trwa 433 s, w czasie którego auto pokonuje 4,7 km, rozpędzając się do 76,6 km/h i stojąc przez 11,1% czasu testu.
Trzeci etap sprawdza zapotrzebowanie na paliwo przy wyższych prędkościach. Próba ta trwa 455 sek. auto pokonuje dystans 7,2 km i rozpędza się do 97,4 km/h. W tym etapie testu samochód jest nieruchomy przez 6,8% trwania próby.
Ostatnim etapem jest test autostradowy. Ta część próby trwa 323 s, w tym czasie auto pokonuje 8,3 km i rozpędza się do 131,3 km/h. Samochód stoi przez 2,2 proc. czasu testu.
Wprowadzenie większego rygoru badawczego (różnice między samochodami w obu testach prezentuje poniższa tabela), zmiana charakteru trasy (mniej zatrzymania i więcej jazdy „pozamiejskiej”) oraz wymuszenie eksploatacji z wyższymi prędkościami urealnił nieco wyniki badań.
W efekcie, według cyklu WLTP samochody spalają już więcej paliwa, a dodatkowo… silniki trzycylindrowe w dużych samochodach przestają być „super ekologiczne”.
Czy trzycylindrowe silniczki znikną z rynku?
Z całą pewnością nie. Przemawiają za tym dwa aspekty.
Pierwszy to koszt wprowadzenia nowych silników na rynek (badanie laboratoryjne, projekty i produkcja) które jest bardzo kosztowne, a musi zostać zamortyzowane przez produkcję.
Drugi to… jakość i nowoczesna technologia tych silników. Musimy bowiem przyznać, że silniki te są bardzo nowoczesne i ekonomiczne/ekologiczne, a tylko stosowanie ich w dużych samochodach jest błędem.
Zapewne norma WLTP sprawi, że w kolejnych dużych samochodach, po zmianie modelowej, ten „ekologiczny żarcik” ustąpi miejsca silnikom większym.
Na zakończenie chciałem się podzielić jeszcze jedną informacją, którą zauważyłem przygotowując materiał. Otóż wraz z ograniczeniem sprzedaży Diesla, na którego od pewnego czasu jest ogromna nagonka, wzrosła emisja CO₂…
-