-
Wymiana opon na letnie może grozić mandatem
W Polsce nie ma przepisów, które pozwoliłyby na karanie kierowców nie zmieniających opon. W związku z zagrożeniem SARS-CoV-2 z możliwością ukarania muszą jednak liczyć się ci, którzy zdecydują się na wymianę ogumienia z zimowego na letnie.
Koronawirus kontra zwyczaje kierowców
Walka z koronawirusem nakłada na nas spore ograniczenia. Czasem mogą one być zaskakujące. W Olsztynie policja wraz z żandarmerią wojskową ukarała mandatami w wysokości 500 zł osoby, które korzystały z myjni bezdotykowej. Jak uznał patrol w Olsztynie, mycie samochodu nie jest konieczne, więc wyjście z domu nie było uzasadnione. A co z wymianą opon?
Okres przedświąteczny był tradycyjnie czasem szczytu wizyt u wulkanizatorów. Również w tym roku pogoda ostatnio znacznie się poprawiła i na większości terytorium kraju temperatura pozwala już na bezpieczne używanie letniego ogumienia. Tym razem ze względu na koronawirusa warto jednak odłożyć wymianę.
— Uważam, że aktualnie wizyta w zakładzie wulkanizacyjnym jest uzasadniona tylko w razie przebicia czy innego problemu uniemożliwiającego jazdę — stwierdza asp. Marzanna Boratyńska z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. – Sezonową wymianę ogumienia radzę zostawić na później i przystąpić do niej, gdy już ograniczenia związane z SARS-CoV-2 zostaną zniesione. Zakłady wulkanizacyjne podlegają takim samym obostrzeniom, co wszystkie punkty usługowe, więc w razie ustawienia się przed nim kolejki narażamy się na zarażenie, a także na karę. O jej nałożeniu w każdym przypadku decyduje oczywiście patrol, który bierze pod uwagę okoliczności – dodaje policjantka.
Zgodnie z obowiązującym od 31 marca rozporządzeniem ograniczono możliwość przemieszczania się i przebywania w miejscach publicznych jedynie do sytuacji związanych z działalnością zawodową oraz załatwianiem spraw niezbędnych do życia codziennego. Do tych zaliczono m.in. zrobienie koniecznych zakupów, wizytę u lekarza czy opiekę nad bliskimi.
W Olsztynie do niezbędnych spraw nie zaliczono mycia samochodów, podobnie może być również z oponami. Tym bardziej że teraz będziemy zmieniać ogumienie zimowe na letnie, a nie odwrotnie. Jazda na „zimówkach” wiosną nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa, choć jest jedna sytuacja, w której trzeba będzie uważać.
Za oknem lato, na felgach zima
Jak będzie zachowywać się zimowa opona, gdy warunki są już wiosenne? Na to pytanie odpowiada ciekawy test, który został przeprowadzony końcem 2019 r. przez Brytyjczyków z „Tyre Review”. Do prób porównawczych wzięto topowe modele ogumienia różnych kategorii.
Jako przykładowe opony letnie wykorzystano Continentale PremiumContact 6. Porównano je z letnimi oponami z certyfikatem zimowym (Michelin CrossClimate+), oponami całorocznymi (Continental AllSeasonContact), oponami zimowymi (Continental WinterContact TS 860) oraz oponami Nokian Hakkapeliitta R3 przeznaczonymi głównie do jazdy po zaśnieżonych drogach i popularnymi w Skandynawii.
Próba polegająca na hamowaniu na mokrej nawierzchni od prędkości początkowej wynoszącej 80 km/h dała następujące rezultaty:
Temperatura: 6,5 stopnie Celsjusza
- Opona letnia: 30,20 m
- Opona zimowa: 28,28 m
- Opona całoroczna: 27,64 m
- Nokian Hakkapeliitta R3: 35,16 m
- Michelin CrossClimate+: 27,32 m
Temperatura: 9,8 stopnie Celsjusza
- Opona letnia: 28,27 m
- Opona zimowa: 28,88 m
- Opona całoroczna: 27,86 m
- Nokian Hakkapeliitta R3: 35,89 m
- Michelin CrossClimate+: 27,67 m
Temperatura: 15 stopnie Celsjusza
- Opona letnia: 27,51 m
- Opona zimowa: 29,63 m
- Opona całoroczna: 28,06 m
- Nokian Hakkapeliitta R3: 37,21 m
- Michelin CrossClimate+: 28,06 m
Z danych jasno wynika, że przy 15 stopniach Celsjusza zimowe opony ustępują letnim, ale nie jest to jeszcze dramatyczna różnica skuteczności. Wyjątkiem są opony zaprojektowane specjalnie do jazdy po śniegu w mroźnych warunkach. Oczywiście wraz z dalszym wzrostem temperatury także zwykłe zimowe opony zaczną mocno tracić względem letniego ogumienia. Na razie jednak nie musimy obawiać się upałów.
Należy jednak uważać w deszczu. Bieżnik zimowych opon jest zaprojektowany inaczej niż letniego ogumienia. Ten pierwszy nie ma tak rozbudowanych struktur, których zadaniem jest odprowadzanie wody z jezdni. Oznacza to, że korzystając z zimowych opon, należy zachować ostrożność podczas intensywnych opadów deszczu. Zbyt szybka jazda w takich warunkach może prowadzić do zjawiska aquaplaningu.
Wskutek niewystarczającego oczyszczania jezdni z wody koła poruszają się po poduszce wodnej. W takich warunkach hamowanie jest znacznie mniej skuteczne, a szybka zmiana kierunku jazdy może być po prostu niemożliwa.
Przy obecnych warunkach pogodowych wymiana opon zimowych na letnie z pewnością nie jest niezbędną potrzebą związaną z bieżącymi sprawami życia codziennego. „Przekładkę” warto więc odłożyć w czasie.
-
Ludzie przestali jeździć taksówkami
Transport to jedna z branż cierpiących najbardziej wskutek epidemii koronawirusa. Nie inaczej jest z transportem przewozowym, czyli taksówkami. Liczba pasażerów drastycznie zmalała.
Jeszcze przed wprowadzeniem ograniczenia dotyczącego przemieszczania się, Wojciech Wiesner, współwłaściciel Ecoxpress, partnera zarządzającego przewozami w aplikacjach Uber, Bolt czy Free Now, mówił nam, że liczba pasażerów spadła o 80 proc. – Dla wielu kierowców było to jedyne źródło utrzymania – dodał.
Obecnie pasażerów jest jeszcze mniej. – Korporacje taksówkarskie w Krakowie opierają się głównie na przejazdach biznesowych i turystycznych. Aktualnie turystów nie ma, a biznes przeniósł się na pracę zdalną – tłumaczy Maciej Oleksy, właściciel niedziałającej już firmy Electric Taxi. – Ruch spadł, a firmy wykorzystują taksówki już wyłącznie do wożenia swoich pracowników w modelu: zawieźć do pracy i przywieźć.
Marek Barcik, dyrektor regionalny w Barbakan iTaxi, również potwierdza tendencję spadkową dotyczącą przewozów pasażerskich. – Ilość kursów po wprowadzeniu pracy zdalnej i ograniczeń w przemieszczaniu się w większości firm znacznie spadła. Osoby prywatne też w zdecydowanej większości ograniczyły przejazdy.
– Poza tym zauważyliśmy, że z naszych usług zaczęły korzystać osoby, które wcześniej tego nie robiły. Zwiększyła się także liczba przesyłek i zakupów realizowanych w ramach kursów iTaxi – opisuje Barcik. – Jeśli chodzi o kierowców, to część z nich zdecydowała się zawiesić działalność, a część ograniczyć swoją dostępność czasową w realizacji kursów.
W taksówce łatwo o zakażenie
Pasażerowie w taksówkach nieustannie rotują, zostawiają zarazki, przenoszą je na innych, a najbardziej narażoną osobą na zakażenie jest kierowca. Korporacje wprowadziły więc bariery ochronne pomiędzy dwiema stronami. W aplikacjach iTaxi i Bolt wprowadzono nawet specjalną funkcję, która umożliwia wybór zamówienia pojazdu wyposażonego w przegrodę ochronną.
– Do naszych głównych ośrodków dystrybucji przekazaliśmy przegrody ochronne oraz płyny do dezynfekcji rąk i pojazdów. Mogą się w nie wyposażać wszyscy nasi zainteresowani kierowcy – tłumaczy Barcik. – A tym realizującym przesyłki specjalne i zakupy udostępniamy ponadto rękawiczki ochronne i maseczki jednorazowe. Do tego dochodzą również bezpłatne ozonatory.
Dodatkowo wyłączono z dostępności przednie siedzenie pasażera, więc taksówki przewożą teraz o jedną osobę mniej, aby jeszcze bardziej ograniczyć ryzyko zarażenia.
-
Potężne spadki sprzedaży nowych samochodów w Polsce w marcu
Spada sprzedaż nowych samochodów. Wszyscy producenci odnotowali bardzo duże straty, chociaż najbardziej odczuwa to Ford z ponad 80% spadkiem.
Spośród interesujących nas firm kryzys najbardziej uderzył w markę Dacia, która w segmencie samochodów osobowych zmniejszyła swoją sprzedaż o ponad 70% w stosunku do zeszłego roku. Renault spadło o 62,8%, Peugeot o 62,4%.
Ale to nie koniec złych wiadomości: wyniki z marca są efektem sprzedaży w lutym. Rzeczywisty kryzys w branży trwa dopiero dwa tygodnie. Wielu dealerów raportuje zerową sprzedaż, nie lepiej będzie w kwietniu.
Wyniki sprzedaży 1-20 marzec: Samochody osobowe
1. Skoda (3406 szt.) -41,8 proc.
2. Toyota (3302 szt.) -34,2 proc.
3. Volkswagen (1945 szt.) -58,6 proc.
4. KIA (1396 szt.) -40,8 proc.
5. Hyundai (1047 szt.) -51,3 proc.
6. Mercedes (1038 szt.) -37,8 proc.
7. Dacia (991 szt.) -71,1 proc.
8. BMW (922 szt.) -51,1 proc.
9. Renault (907 szt.) -62,8 proc.
10. Audi (885 szt.) -50,9 proc.
11. Volvo (827 szt.) -46,7 proc.
12. Seat (644 szt.) -36,7 proc.
13. Opel (585 szt.) -81,8 proc.
14. Nissan (535 szt.) –55,7 proc.
15. Ford (503 szt.) -82,1 proc.
16. Peugeot (484 szt.) -62,4 proc.
17. Citroen (475 szt.) -53,2 proc.
18. Fiat (425 szt.) -66,6 proc.
19. Honda (300 szt.) -61,4 proc.
20. Lexus (258 szt.) -29,5 proc.Wyniki sprzedaży 1-20 marzec: Samochody dostawcze
1. Volkswagen (372 szt.) -40,7 proc.
2. Renault (362 szt.) -64,3 proc.
3. Ford (362 szt.) -56,9 proc.
4. Fiat (344 szt.) -63,5 proc.
5. Mercedes (331 szt.) -45,8 proc.
6. IVECO (267 szt.) -49,3 proc.
7. Toyota (234 szt.) +88,7 proc.
8. Peugeot (213 szt.) -64,3 proc.
9. Citroen (184 szt.) -34,5 proc.
10. Opel (132 szt.) -61,4 proc.źródło: Samar
-
Nowy pomysł na recykling opon
Według „Analizy rynku globalnego recyklingu opon 2025” przygotowanej przez Goldstein Research wynika, że co roku powstaje ponad 1,6 mld nowych opon, a zużywa się blisko miliard. Przemysł recyklingu przetwarza 100 mln opon rocznie. Analitycy liczą na odzyskanie z nich sadzy, wartych 14 mld dolarów.Co roku na świecie zużywa się ponad miliard opon. Większość trafia na wysypiska. Dzięki polskiej firmie zużyte opony można niemal w 100 proc. przywracać do obiegu. Pojedyncza instalacja Syntoilu uzdatnia sadzę z 6 tys. opon do parametrów sadzy technicznej, która zazwyczaj powstaje z gazu ziemnego czy ropy naftowej. Aby wyprodukować tradycyjną drogą tonę sadzy, trzeba wyemitować do atmosfery tony CO2. To pierwsza na świecie metoda oczyszczania sadzy.
– W Syntoilu zajmujemy się odzyskiwaniem sadz ze zużytych opon. Sadza jest nieprawdopodobnie ważnym produktem w przemyśle. Nowa opona bez niej byłaby w stanie przejechać tylko 100 km, inaczej by się starła. Zwykła opona zawiera do 30 proc. sadzy. Dzisiaj sadza jest pozyskiwana ze spalania paliwa kopalnego. My odzyskujemy ją z produktu, który już został kiedyś wyprodukowany, czyli zużytych opon – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Innowacje Martyna Sztaba, prezes i współzałożycielka firmy Syntoil.
Z okruchów gumy ze zużytych opon powstają powierzchnie placów zabaw i boisk sportowych. Może też powstać wytrzymały asfalt. Wciąż jednak odzyskuje się niewielką część opon.
Polska firma opracowała pierwszą na świecie metodę oczyszczania sadzy. W ten sposób powstaje sadza techniczna o czystości 99,68 proc. Zazwyczaj produkuje się ją poprzez spalanie ropy naftowej czy gazu ziemnego, tym samym do atmosfery emituje się tony CO2. Syntoil pozwala odzyskać sadzę w sposób ekologiczny, a przy tym znacznie tańszy.
– Rynek sadzy to ok. 14 mln ton, co przekłada się na 14 mld dolarów. To bardzo duży rynek, tym bardziej że sadza jest nie tylko wypełniaczem do mieszanek gumowych czy produktów gumowych, lecz także pigmentem do różnych tworzyw i innych czarnych rzeczy. W Polsce mamy bardzo silny przemysł gumowy, dlatego nasz produkt świetnie się tutaj sprawdza. Ale sprawdzi się też w każdym kraju, gdzie produkuje się opony i wyroby gumowe – przekonuje Martyna Sztaba.
Syntoil wpisuje się ze swoją technologią w ekonomię zamkniętego obiegu, gdzie każda rzecz może znaleźć kolejne zastosowania. W ramach circular economy z plastikowych butelek znalezionych w morzach i oceanach powstają zabawki dla dzieci. Technologia EcoVolt amerykańskiej firmy Cambrian Innovation oczyszcza ścieki zanieczyszczone procesami przemysłowymi, przekształca je w czystą wodę i przy okazji wytwarza biogaz. Lehigh Technologies przekształca stare opony i inne odpady gumowe w mikronizowany gumowy proszek, który można następnie wykorzystać przy produkcji opon, asfaltu i materiałów budowlanych. Holenderska firma DyeCoo opracowała z kolei proces farbowania tkanin, który w ogóle nie zużywa wody, a dwutlenek węgla można ponownie wykorzystywać.
– Nasz model biznesowy opiera się na trzech filarach. Pierwszy to circular economy, czyli obieg zamknięty. Odzyskujemy odpad, czyli coś, co właściwie mogłoby zostać wyłącznie spalone, natomiast my z tego półproduktu robimy faktyczny produkt, który wraca na rynek. I trzeci, chyba najważniejszy filar to idea zero waste czy less waste – nie zużywamy za każdym razem nowych chemikaliów, tylko doczyszczamy te, które już raz były użyte – tłumaczy ekspertka. Syntoil, według zapowiedzi, może co roku przetwarzać 6 tys. opon. Na razie jednak produkt jest testowany wspólnie z producentami opon i gumy.
– Obecnie dopasowujemy naszą produkcję do przemysłowej skali. Takie przemysłowe projekty trwają zazwyczaj 18-20 miesięcy. Mamy nadzieję, że to się zamknie w ciągu kolejnych miesięcy – zapowiada Martyna Sztaba.
-
Ford zawiesza produkcję w Europie
Ford poinformował dzis (3 kwietnia), że spowodowane epidemią koronawirusa tymczasowe zawieszenie produkcji pojazdów i silników w większości europejskich zakładów koncernu potrwa co najmniej do 4 maja.
Przypomnijmy, że wcześniej Ford informował, że produkcja zostanie tymczasowo zawieszona od 19 marca na kilka tygodni w głównych europejskich zakładach Forda w Europie kontynentalnej ( m.in. w Saarlouis i Kolonii- Niemcy i w Krajowej -Rumunia) i od 23 marca w fabrykach silników w Bridgend i Dagenham w Wielkiej Brytanii.
– Ważne jest, aby dać naszym pracownikom jak najwięcej jasności co do tego, jak długo obecna sytuacja będzie się utrzymywać- stwierdził Stuart Rowley, prezes Ford of Europe.
Plany ponownego uruchomienia produkcji przez Forda zależą od rozwoju pandemii w nadchodzących tygodniach, krajowych ograniczeń w tym czasie, ograniczeń dostawców i zdolności sieci dealerów do działania.
Zarazem Ford i jego pracownicy są zaangażowani w liczne działania w całej Europie, aby pomóc ograniczyć rozprzestrzenianie się koronawirusa (COVID19), wspierając m.in. inicjatywy krajowe .
Te działania obejmują m.in. produkcję sprzętu medycznego, takiego jak maski na twarz i respiratory, dostarczanie łóżek polowych dla personelu medycznego i przekazywanie pojazdów do różnych zastosowań, w tym do dystrybucji krytycznych usług medycznych, dostaw żywności i transportu w nagłych wypadkach.
Ford podał, że oprócz zawieszenia działalności zakładów produkcyjnych, także większość innych działań Forda w Europie została wstrzymana, z wyjątkiem niewielkiej liczby działań kluczowych dla biznesu.
-
Salon pełen fabrycznie nowych Fiatów odnaleziony w Argentynie
Kupujesz budynek, zaglądasz do środka, a tam kilka sztuk fabrycznie nowych samochodów. I to całkiem ciekawych: Fiat Tipo, Tempra czy Alfa Romeo 33 Sportwagon!
Buenos Aires, rok 2020. Nowy nabywca budynku, w którym niegdyś był salon samochodowy, postanawia zajrzeć do środka. Jakim cudem tego nie zrobił przed zakupem? Trudno powiedzieć. W każdym razie okazuje się, że jego inwestycja jest pełna fabrycznie nowych samochodów, takich jak Fiat Tipo i Tempra, Peugeot 405 czy Alfa Romeo 33 Sportwagon. A skoro są już tam takie rarytasy, to trzeba coś z nimi zrobić.
Na przykład… sprzedać
Okazuje się bowiem, że nabywca budynku ma w głębokim poważaniu znalezisko. Cóż, szkoda. Na szczęście do akcji angażuje zespół Kaskote Calcos, czyli specjalistów od detailingu i handlu samochodami.
Podjęli się oni misji wyciągnięcia i przywrócenia do świata żywych zapomnianych samochodów. A co one w ogóle tam robiły? Cóż, historia jest krótka. Spółka Fiat Sevel Argentina (współpracująca blisko z francuskim PSA, zajmowała się produkcją i dystrybucją aut) wycofała się z tego konkretnego dealerstwa. Niesprzedane samochody po prostu pozostawiono w budynku, najprawdopodobniej z powodu braku zainteresowanych.
Samochody pochodzą z okresu, kiedy kraj ten przechodził wielką reorganizację po bankructwie w 1989 roku. Mógł to być jeden z powodów, dla których nie zdecydowano się przeniesienie ich do innego dealera.
I tak oto powstała kapsuła czasu, w której stoi Fiat, Alfa Romeo i Peugeot
Choć nie są to najwybitniejsze modele tych marek, to jednak dzięki zerowemu przebiegowi budzą duże zainteresowanie. Ciekawie wypada tutaj zwłaszcza Fiat Tipo, Tempra i Duna oraz Alfa Romeo 33 Sportwagon. Ten ostatni model uznawany jest za najatrakcyjniejszy z tej „kolekcji” – głównie za sprawą unikalnego silnika typu bokser, świetnych właściwości jezdnych i stosunkowo małej liczbie istniejących do dziś egzemplarzy.
Auta mają trafić na sprzedaż lub na aukcję, choć na tę chwilę nie ma żadnych szczegółowych informacji na ten temat. Ceny odnalezionych samochodów raczej nie będą zaporowe, bowiem portfele kolekcjonerów w Argentynie nie otworzą się na widok samochodów, które są powszechnie widywane na lokalnych drogach. Tak czy siak to gratka dla fanów włoskiej motoryzacji, nawet tej z lat dziewięćdziesiątych.